"Osiągnąłem największe marzenie ludzkości, nieśmiertelność.
A nie ma dnia, w którym nie myślałbym o śmierci".- Victor Freeze
Pewna
młoda dama z Łęczycy, artystka i miłośniczka fantastyki, podczas
wspólnego spaceru, który odbywaliśmy skrajem lasu żaliła mi się, że z
Jej miejscowością, którą zamieszkuje, nie wiąże się żadna tajemnicza i
mrożąca krew w żyłach historia, o której można byłoby porozmawiać
chociażby w takie wieczory jak ten. Powiedziałem Jej, że na całe
szczęście jest taka historia, która opowiadana była na tych terenach,
jeszcze długo przed wybuchem I Wojny Światowej, a teraz... jak to bywa z
takimi historiami została przyćmiona wieloma wydarzeniami, które po
niej nastąpiły. Na całe szczęście ja ją poznałem i zapamiętałem zaś
bohatera tej opowieści dosyć często widuje w Bychawie.
Opowiem
Wam o Panu Tadeuszu, mieszkańcu Łęczycy Jest to malownicza
miejscowość położona w okolicy Bychawy, ukazująca piękną panoramę na to
małe miasteczko, która urzeka człowieka zwłaszcza nocą. Dom Pana
Tadeusza zatopiony jest w leśnej głuszy, w jednym z licznych, spowitych
mrokiem lasów i jest praktycznie nie do odnalezienia. Wybaczcie, że
nie wskażę jego dokładnego położenia, jednakże nie chcę, aby bohater
tejże historii był przez Was nazbyt wielbiony, co jest uwarunkowane
modą na wszelakie wampiro-wilkolacze opowieści. Dziwicie
się... wiem, gdyż wspomniałem, że historia ta została już dawno
zapomniana, a zdarzyła się ona przed 1918 rokiem. Zatem
śpieszę z wyjaśnieniami. Pan Tadeusz nie jest zwykłym człowiekiem...
jest wilkołakiem. Już widzę ten ironiczny uśmiechem na twarzach
większości z Was wilkołaki! wampiry! pomyślicie. Owszem, nie
mylicie się Pan Tadeusz, jako że jest wilkołakiem miał styczność
również z kainitami, powiem więcej, jego życie idealnie oddaje relacje
istniejące pomiędzy obiema, od wieków zwaśnionymi nacjami - wszak jest
On pogromca wampirów. O
ile nie chce wskazywać drogi do jego posiadłości, nie boję się opisać
Jego wyglądu zewnętrznego, kiedy jest normalnym człowiekiem. Opowiem Wam
też o kilku szczegółach z Jego życia dodając przy tym odrobinę z
historii czasów zamierzchłych kraju, który kiedyś zwano miodem i mlekiem
płynącym, a których nie dowiecie się z podręczników szkolnych.
Pan
Tadeusz wydaje się młodym mężczyzną, bardzo wysokim aczkolwiek
przygarbionym, mającym wiecznie uśmiechniętą twarz - przypominający swym
wyglądem raczej "przygłupa", czy "gamonia"
kogoś z chorobą
psychiczną- takie krążą opinie o tym człowieku. Kiedy Pan Tadeusz
spotyka kogoś na ulicy, to już 10 metrów wcześniej w powitalnym geście
wyciąga do niego swoje długie i wielkie ręce
i wygląda przy tym jakby
człapiąca góra z odchodzącymi od niej mackami... (ale to tylko moje
prywatne spostrzeżenie) Podczas rozmowy mówi niewiele, ale za to głośno,
przybliżając swoją twarz do twarzy rozmówcy, ciągle się przy tym
uśmiechając- i właśnie te zachowania jakby potwierdzają krążące o
nim opinie (jak można po takim zachowaniu nazwać kogoś przygłupem??!?).
Jeżeli pomyślicie skąd takie "indywiduum" ma znajomych, odpowiem, że o
naturze wilkołaków tutaj szczegółowo mówić nie będę... wspomnę tylko,
że owe istoty przez większość czasu wyglądają jak każdy przeciętny
przedstawiciel gatunku homo sapiens, a większość z nich zdaje sobie
sprawę ze swojego zamiłowania do spacerów w blasku Księżyca. Co
robi na co dzień nasz bohater?Ano wiedzcie, że ma zachowania
standardowe jak inni ludzie, którzy chcą pozostać w mroku dla świata.
Większość czasu spędza w domu utrzymując się z pracy własnych rąk i
darów lasu. Czasami zaszywa się na wiele dni w swoim piwnicznym loszku,
kontemplując oraz czytając stare i zakazane niekiedy księgi szukając w
nich... wiedzy na tematy wszelakie. W mieście zjawia się rzadko,
najczęściej żeby zrobić zapasy na dłuższy czas, jak każda osoba
mieszkająca w większej odległości od cywilizacji.
Z notatnika Diany...
Podczas
jednego ze spacerów, które odbywałam ze swoim Mentorem, podczas jego
odwiedzin u mnie, spotkaliśmy pewnego, jak wtedy sama uznałam, dość
osobliwego osobnika płci męskiej. Zachowanie mojego Mistrza jak i tej
osoby, wskazywało na zażyłe więzi pomiędzy nimi, o których to nic nie
było mi wcześniej wiadomo, pomimo wysłuchaniu wcześniej tylu, jakże
zapierających dech w piersiach
i porywających w świat wyobrażeń
historii. Wiec kimże jest ten człowiek, z wyglądu przypominający
Dzwonnika zakochanego w pięknej Esmeraldzie?
Po przedstawieniu nas sobie tako rzekł mój kompan:
Pan Tadeusz razem ze mną - Starym Wujkiem likwidował we Wschodniej Europie Wampiry,
gdyż są to istoty ohydne i niegodne stąpać wśród Dębów.
Tu wtrącił się do opowieści sam Pan Tadeusz i swoim tubalnym głosem kontynuował:
"Sam
wielki Vlad, kiedy ujrzał Nas pod swoim zamczyskiem, ponoć w ostatnich
chwilach swojego żywota rzekł: "Ocho... Lepiej samemu umrzeć niż trafić
w ich łapy...
" i jak wiesz udławił się główką czosnku...Z
prośby Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego zlikwidowaliśmy ze
Starym Wujkiem ostatni przyczółek wampirzej hołoty w Janowie Lubelskim. I
tak oto zostałem Pogromcą Wampirów, a następnie zapomniany przez
ludzi"
Także
jak sama widzisz, Moja Droga Przyjaciółko... niesamowita historia czai
się tuż za Twoimi drzwiami...
i wyje w nocy do Księżyca w pełni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz