piątek, 5 lipca 2013

ROZDZIAŁ I

"Osiągnąłem największe marzenie ludzkości, nieśmiertelność. 
 A nie ma dnia, w którym nie myślałbym o śmierci".- Victor Freeze


      Pewna młoda dama z Łęczycy, artystka i miłośniczka fantastyki, podczas wspólnego spaceru, który odbywaliśmy skrajem lasu  żaliła mi się, że z Jej miejscowością, którą zamieszkuje, nie wiąże się  żadna tajemnicza i  mrożąca krew w żyłach historia, o której można byłoby porozmawiać chociażby w takie wieczory jak ten.  Powiedziałem Jej, że na całe szczęście jest taka historia, która opowiadana była na tych terenach, jeszcze długo przed wybuchem I Wojny Światowej, a teraz... jak to bywa z takimi historiami została przyćmiona wieloma wydarzeniami, które po niej nastąpiły. Na całe szczęście ja ją poznałem i zapamiętałem zaś bohatera tej opowieści dosyć często widuje w Bychawie.
      Opowiem Wam o Panu Tadeuszu, mieszkańcu Łęczycy Jest to malownicza miejscowość położona w okolicy Bychawy, ukazująca piękną panoramę na to małe miasteczko, która urzeka człowieka zwłaszcza nocą. Dom Pana Tadeusza zatopiony jest w leśnej głuszy, w jednym z licznych, spowitych mrokiem lasów i jest praktycznie nie do odnalezienia. Wybaczcie, że nie wskażę jego dokładnego położenia, jednakże nie chcę, aby bohater tejże historii był przez Was nazbyt wielbiony, co  jest uwarunkowane modą na wszelakie wampiro-wilkolacze opowieści. Dziwicie się... wiem, gdyż wspomniałem, że historia ta  została już dawno zapomniana, a zdarzyła się  ona przed 1918 rokiem. Zatem śpieszę z wyjaśnieniami. Pan Tadeusz nie jest zwykłym człowiekiem... jest wilkołakiem. Już widzę ten ironiczny uśmiechem na twarzach większości z Was wilkołaki! wampiry! pomyślicie. Owszem, nie mylicie się Pan Tadeusz, jako że jest wilkołakiem miał styczność również z  kainitami, powiem więcej, jego życie idealnie oddaje relacje istniejące pomiędzy obiema, od wieków zwaśnionymi nacjami - wszak jest On pogromca wampirów. O ile nie chce wskazywać drogi do jego posiadłości, nie boję się opisać Jego wyglądu zewnętrznego, kiedy jest normalnym człowiekiem. Opowiem Wam  też o kilku szczegółach z Jego życia dodając przy tym odrobinę z historii czasów zamierzchłych kraju, który kiedyś zwano miodem i mlekiem płynącym, a których nie dowiecie się z podręczników szkolnych.
      Pan Tadeusz  wydaje się młodym mężczyzną, bardzo wysokim aczkolwiek przygarbionym, mającym wiecznie uśmiechniętą twarz - przypominający swym wyglądem raczej "przygłupa", czy "gamonia"
kogoś z chorobą psychiczną- takie krążą opinie o tym człowieku. Kiedy Pan Tadeusz spotyka kogoś na ulicy, to już 10 metrów wcześniej  w powitalnym geście wyciąga do niego swoje długie i wielkie ręce
i wygląda przy tym jakby człapiąca góra z odchodzącymi od niej mackami... (ale to tylko moje prywatne spostrzeżenie) Podczas rozmowy mówi niewiele, ale za to głośno, przybliżając swoją twarz do twarzy rozmówcy, ciągle się przy tym uśmiechając- i właśnie te zachowania jakby potwierdzają krążące o nim opinie (jak można po takim zachowaniu nazwać kogoś przygłupem??!?). Jeżeli pomyślicie skąd takie "indywiduum" ma znajomych, odpowiem, że o naturze wilkołaków tutaj szczegółowo mówić nie będę... wspomnę tylko, że owe istoty przez większość czasu wyglądają jak każdy przeciętny przedstawiciel gatunku homo sapiens, a większość z nich zdaje sobie sprawę ze swojego zamiłowania do spacerów w blasku Księżyca. Co robi na co dzień nasz bohater?Ano wiedzcie, że ma zachowania standardowe jak inni ludzie, którzy chcą pozostać w mroku dla świata. Większość czasu spędza w domu utrzymując się z pracy własnych rąk i darów lasu. Czasami zaszywa się na wiele dni w swoim piwnicznym loszku, kontemplując oraz czytając stare i zakazane niekiedy księgi szukając w nich... wiedzy na tematy wszelakie. W mieście zjawia się rzadko, najczęściej żeby zrobić zapasy na dłuższy czas, jak każda osoba mieszkająca w większej odległości od cywilizacji.
      
Z notatnika Diany... 
Podczas jednego ze spacerów, które odbywałam ze swoim Mentorem, podczas jego odwiedzin u mnie, spotkaliśmy pewnego, jak wtedy sama uznałam, dość osobliwego osobnika płci męskiej. Zachowanie mojego Mistrza jak i tej osoby, wskazywało na zażyłe więzi pomiędzy nimi, o których to nic nie było mi wcześniej wiadomo, pomimo wysłuchaniu wcześniej tylu, jakże zapierających dech w piersiach 
i porywających w świat wyobrażeń historii. Wiec kimże jest ten człowiek, z wyglądu przypominający Dzwonnika zakochanego w pięknej Esmeraldzie?
Po przedstawieniu nas sobie tako rzekł mój kompan:
Pan Tadeusz razem ze mną - Starym Wujkiem likwidował we Wschodniej Europie Wampiry, 
gdyż są to istoty ohydne i niegodne stąpać wśród Dębów.
Tu wtrącił się do opowieści sam Pan Tadeusz i swoim tubalnym głosem kontynuował:
"Sam wielki Vlad, kiedy ujrzał Nas pod swoim zamczyskiem, ponoć w ostatnich chwilach swojego żywota rzekł:  "Ocho... Lepiej samemu umrzeć niż trafić w ich łapy...
" i jak wiesz udławił się główką czosnku...Z prośby Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego  zlikwidowaliśmy ze Starym Wujkiem ostatni przyczółek wampirzej hołoty w Janowie Lubelskim. I tak oto zostałem Pogromcą Wampirów, a następnie  zapomniany przez ludzi"
Także jak sama widzisz, Moja Droga Przyjaciółko... niesamowita historia czai się tuż za Twoimi drzwiami... 
i wyje w nocy do Księżyca w pełni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz